Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
„Trochę jak emeryci” – pomyślałam, kiedy rezerwowałam bilety na kolejkę linową do Kuranda Village, położonej w środku tropikalnego lasu deszczowego Daintree Rainforest wioski. „Wycieczka na górę cudów” – śmiał się mój kolega, ale obydwoje stwierdziliśmy, że szkoda będzie nie zobaczyć tego miejsca, bo należy ono, podobnie jak Wielka Rafa Koralowa, do listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Zobacz też: Więcej relacji z mojej podróży do Australii
Trochę jak emeryci, bo na co dzień każde z nas lubi zwiedzanie połączone z aktywnym wypoczynkiem: dużo chodzenia, sport… Tutaj czeka nas siedzenie w gondoli kolejki linowej, a w drodze powrotnej – w pociągu.
W jednej z niedużych restauracji, w niewielkiej miejscowości na trasie, zjadamy smaczne śniadanie i po raz pierwszy mam okazję spróbować smaku anzac biscuits oraz skorzystać z parkomatu na monety. W Polsce nigdy takich nie było, od razu mieliśmy duże urządzenia, drukujące paragony. Tutaj pojawiły się już dawno, a czas trochę się zatrzymał i jeśli pod któryś podjechałoby stare, zabytkowe auto, poczułabym się jak w latach 60, chociaż zamiast wskazówek mają już elektroniczne wyświetlacze.
Przyjeżdżamy na miejsce wcześnie rano, bezpośrednio z Cairns, zostawiamy auto na parkingu przy dolnej stacji kolejki i wyruszamy w drogę!
Kuranda Village – film wideo
Obejrzyj bezpośrednio na moim kanale na YouTube
Kuranda Village – co można tu zobaczyć
To miejsce polecam szczególnie rodzinom z dziećmi, bo wjazd kolejką, która po drodze zatrzymuje się kilka razy, dzięki czemu mamy możliwość przespacerowania się kawałek po deszczowym lesie, będzie dla nich niewątpliwą atrakcją. My podziwiamy widoki na rzekę Daintree i okolice, a przez otwarte okno gondoli słuchamy odgłosów lasu, które dobiegają tu spośród znajdujących się parę metrów niżej drzew. Jeśli kiedykolwiek mieliście okazję być w sklepie zoologicznym pełnym insektów, rozpoznacie charakterystyczny dźwięk nieskończenie wielu skrzypiących, trzeszczących, szeleszczących skrzydełkami, pocierających o siebie nóżkami stworzeń.
Docieramy do Kuranda Village i tutaj nasze drogi rozdzielają się, bo mój towarzysz decyduje się pokręcić po niedużej wiosce, a ja wybieram wizytę w Koala Gardens, rezygnuję za to z oglądania motyli. Po powrocie będziemy żartobliwie nazywać ten dzień „Górą cudów”. Polecam przyjechać tu z dziećmi lub jeśli macie ochotę przytulić koalę, ale jeśli macie napięty harmonogram podróży, spokojnie jedźcie dalej, bo w Kuranda Village poświęcicie sporo czasu.
Kończymy zwiedzanie i wracamy na parking pociągiem stylizowanym na starodawną kolej.
Czuję się trochę jak w starym filmie i tylko dźwięk głosu narratora dobiegający z rozmieszczonych w całym pociągu głośników przypomina mi, że jest 2012 rok, a ja podróżuję po Australii i jeszcze tylko tydzień potrwa moja przygoda.
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie
Swietny blog, dzieki niemu jeszcze bardziej nie moge doczekac sie do mojej
wyprawy do Australii, a miedzy innymi do Kurandy 🙂
Niestety nie miałam „przyjemności” poznać ich osobiście ;). Chociaż coś
sporego ugryzło mnie w lesie deszczowym – na szczęście nieszkodliwie :).
🙂 Odważna kobita z Ciebie…zawsze jest jeszcze coś co warto
zobaczyć…pytałam o robale bo tam są konkretne 🙂
Sama, ale na miejscu, w tej trasie z Port Douglas do Byron Bay, miałam
towarzystwo :). Z robalami wiosną nie jest najgorzej, dopiero kiedy
nadchodzi australijskie lato, to się mocno uaktywniają. I oczywiście zależy
gdzie przebywasz, bo Australia jest długa i szeroka i wszędzie co innego
żyje ;). Podróż polecam i sama żałuję, że nie zobaczyłam tam jeszcze kilku
rzeczy, ale czasu zabrakło.
Dorota czy sama się wybrałaś w podróż życia? i jak z robalami?:) pięknę
widoki,zachęcasz do podróży 🙂
Ale super wycieczka, ale widoki…wow. Widzę,że najlepsze zostawiłaś na
koniec;)szkoda,że taki krótki filmik, to chyba zachęta żeby jechać i
zobaczyć na własne oczy;D