Na pięknej, niewielkiej, wysuniętej najdalej na południe Tajlandii wyspie Koh Lipe, na ulicznym targu tuż obok plaży i naszego hotelu, rodowita mieszkanka wyspy, które nazywa się tu „cygankami z Lipe”, sprzedawała dwa rodzaje jajek. Brak znajomości lokalnego języka nie przeszkadza w zakupach i na migi, zatykając nos i robiąc minę, jakbym właśnie zjadła surowego robaka (bo smażone robaki nie są mi straszne), trzymając w jednej ręce białe jak śnieg jajko, a w drugiej piękne, różowe, zapytałam, które mam kupić. Cyganka wskazała na białe i w ten oto sposób stałam się posiadaczką kolejnego, tajemniczego przysmaku.
Zobacz też: Więcej filmów z mojej podróży po Tajlandii i inne ekstremalne smaki
Tajskie jajko przeleżało w lodówce i dopiero po wypłynięciu z Koh Lipe i dotarciu do Pak Bara, skąd bus miał nas zabrać na lotnisko do Trang, postanowiłam przeprowadzić degustację. Okazało się, że kupiłam zwykłe jajko ugotowane na twardo, chociaż dość mocno słone, więc po ugotowaniu prawdopodobnie przeleżało przez kilka tygodni w słonej, morskiej wodzie – to było po prostu słone jajko.
Obejrzyj bezpośrednio na moim kanale na YouTube
Na tajskie jajko różowe musiałam poczekać kilka miesięcy. Podczas kolejnej podróży do Azji, w Bangkoku, przy jednej z uliczek w okolicy mojego wynajętego mieszkania, po zmierzchu, po krótkiej rozmowie ze sprzedawczynią, stałam się posiadaczką kolejnego, lokalnego przysmaku.
– Czy te jajka są barwione sokiem z buraków?
– Nie, na południu Tajlandii są hodowane kurczaki, które znoszą różowe jajka.
Trudno mi w to uwierzyć – jestem ciekawa czy ktoś z Was ma inne informacje :). Takie kurczaki podobno żyją w Ameryce Południowej. Ale w Tajlandii? Myślę, że skorupki barwi się, żeby odróżnić tajskie jajko różowe od innych, przyrządzanych w odmienny sposób, jajek.
Tajskie jajko różowe przygotowuje się podobnie jak stuletnie jajko, wkładając, surowe, na kilka tygodni (lub nawet kilka miesięcy) do mieszanki gliny, popiołu, soli, wapna palonego i łusek ryżu. Po tym czasie żółtko nabiera brązowej lub nawet zielonkawej barwy, a z białka, pod skorupką, wytwarza się ciemnobrązowa galaretka.
W smaku jest dość intensywne i ma nietypowy zapach, choć nie jest on tak nieprzyjemny jak w przypadku zwykłego, zepsutego jajka. Jeśli lubicie śmierdzące sery, również tajskie jajko powinno Wam posmakować.
Wersja zielona jest, moim zdaniem, nieco mocniejsza od różowej.
Ciekawa jestem, czy spróbowalibyście, a może już kiedyś mieliście okazję degustować? Dajcie znać w komentarzach, jakie były Wasze wrażenia!