Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
Garść niezwykle przydatnych informacji dla wszystkich z Was, którzy wybierają się w podróż do Gambii i sami organizują sobie czas na miejscu, nie korzystając z pomocy biura podróży i rezydenta. To malutkie państewko w Afryce jest bezpieczne do podróżowania we własnym zakresie, warto jednak wiedzieć, jak wygląda transport w Gambii i z czego najlepiej skorzystać, planując harmonogram zwiedzania.
Zobacz też: Więcej relacji z naszej dwutygodniowej podróży po Gambii
W ile osób zwiedzać najlepiej? Cztery do sześciu to idealna liczba, dzięki której zaoszczędzicie na kosztach transportu i turystycznych atrakcjach, do których dociera się łodzią. Ale również we dwie osoby, a nawet solo, transport w Gambii nie jest szczególnie kosztowny.
Transport w Gambii – jak się poruszać po kraju podróżując na własną rękę
Obejrzyj bezpośrednio na moim kanale na YouTube
Transfer z lotniska w Banjul do hotelu
Kiedy przylecieliśmy do Gambii, było już ciemno. Na lotnisku w Banjul, położonym kilkanaście kilometrów od centrum stolicy oraz oddalonym o tyle samo od Brufut, gdzie zaczynają się turystyczne resorty, po wypełnieniu dokumentów wizowych, odebraniu bagażu i przejściu do hali przylotów czekał na nas przedstawiciel z hotelu, w którym mieliśmy spędzić pierwsze 3 noce. To bardzo wygodna opcja i gambijskie hotele często oferują taki transfer gratis, jeśli zostaje się w nich min. na 3 doby.
Warto dopytać o to jeszcze przed przylotem, bo z lotniska nie kursują nocne autobusy i koszt przejazdu taksówką kilkunastokilometrowej trasy to ok. 10 EUR. W ciągu dnia prawdopodobnie można złapać stąd także bush taxi, o którym szerzej w dalszej części wpisu, ale nie mieliśmy okazji osobiście tego sprawdzić.
Przygotujcie się na ofertę chętnych do pomocy w noszeniu bagaży mężczyzn, którzy stoją przy wejściu na lotnisko i oczekują na napiwki od turystów. Ja wolę swój plecak nosić sama: „OK, no problem, I can handle it, it’s not the first time I’m doing it”.
Po Gambii nie jeżdżą pociągi i nie kursują dalekobieżne promy pasażerskie. To malutki kraj, za to o dość ruchliwych ulicach niewielkich miasteczek, gdzie w ciągu dnia toczy się życie.
Taksówki w Gambii
Po większych miastach i niektórych miasteczkach kursują taksówki oznaczone kogutem z napisem „TAXI”. Koszt przejazdu zawsze należy ustalić przed rozpoczęciem podróży, zanim wsiądzie się do auta. Ceny są zawsze zawyżane i można zbić je o połowę. Czasami można umówić się z taksówkarzem na szczególnie niską cenę, jeśli wioząc nas, po drodze będzie też zabierać innych pasażerów. Zielone taksówki to te droższe, którymi podróżują głównie turyści. Żółte są tańsze i często można w nich dostrzec miejscowych.
Przygotujcie się na brak klimatyzacji w taksówkach i ich niezbyt dobry stan techniczny. Na gambijskich drogach niejednokrotnie ujrzycie samochody, które w Europie już dawno byłyby na złomowisku. Obok nich zobaczycie duże, często zadbane, auta terenowe, którymi jeżdżą zamożni miejscowi i niestraszne im błoto i wielkie kałuże podczas pory deszczowej czy piach i kurz w porze suchej.
Gali gali lub tanka tanka, albo bush taxi – te trzy nazwy funkcjonują naprzemiennie, określając trzeci rodzaj taksówek, które zastępują w Gambii lokalne, miejskie i podmiejskie autobusy. W najgorszym stanie technicznym, niejednokrotnie odpalające tylko „na pych”, z potłuczonymi szybami i obdartymi do gąbki i sprężyn fotelami. Wystarczy stanąć w dowolnym miejscu na drodze i czekać na przejazd takiej furgonetki, kierowanej przez kierowcę i obsługiwanej przez biletera, który z oddali, przez otwarte okno, krzyczy, dokąd jadą.
Do takich taksówek wskakuje się niemal w ruchu, pamiętając o ustaleniu ceny przed rozpoczęciem podróży. Podróż w towarzystwie miejscowych, niejednokrotnie z ogromnym bagażem na dachu, gdzie zdarza się przewozić nawet żywe zwierzęta. W środku kury, wiadra z rybami, kobiety z małymi dziećmi. I my, bo tanka tanka to najczęściej wybierany przez nas transport, który w cenie kilkunastu do kilkudziesięciu gambijskich dalasis umożliwia przejechanie kilkunastokilometrowej trasy. Wbrew pozorom, nieprzyjemne zapachy zdarzają się rzadko, ale przygotujcie się na nie, wracając z dowolnego, dużego targu rybnego.
Bez kompletu pasażerów nie wystartuje!
Przeprawiając się na drugi brzeg rzeki, przecinającej na dwie połowy cały kraj, tylko w kilku miejscach w Gambii można skorzystać z promu, który odpływa w momencie uzbierania odpowiedniej liczby pasażerów. To, o czym jeszcze Wam nie wspomniałam, to czas, który w Gambii płynie zupełnie inaczej, powoli, tak jak chce. Tutaj nie da się żyć w pośpiechu, zgodnie z planem i harmonogramem. Na posiłki czeka się długo i zdarza się, że na transport też, chociaż zupełnie niespodziewanie wszyscy zaczynają się niemiłosiernie spieszyć, kiedy przez kilka sekund muszą stać w chwilowym korku :).
Autobusem przez Gambię
Podróżując pomiędzy oddalonymi o kilkadziesiąt kilometrów miejscowościami, wybraliśmy autokary, które w miasteczkach odjeżdżają z dworców autobusowych lub specjalnych przystanków, oznaczonych jako „BUS STOP”. Za kilkaset dalasis czyli kilkadziesiąt złotych można przejechać niemal cały kraj. Obdarte fotele i brak klimatyzacji oraz tłok, chyba że skorzystacie z opcji EXPRESS lub SUPEREXPRESS, które są w odrobinie lepszym stanie, klimatyzowane. W autobusie bilety kupuje się u biletera, a paszporty sprawdzają wsiadający do autobusów w niektórych miejscach na trasie żołnierze. Bądźcie przygotowani na postoje związane z kontrolą techniczną pojazdu, a jeśli po drodze zgłodniejecie, przez okno, na dowolnym przystanku, od okolicznych kobiet i dziewcząt można kupić wodę, banany, gotowane ziemniaki czy kanapki.
Wynajęcie samochodu w Gambii
Za kilkadziesiąt EUR dziennie można wynająć auto, pamiętając o tym, że w Gambii, poza głównymi, asfaltowymi drogami, jeździ się po piasku, którzy w porze deszczowej zamienia się w błoto. Małe, ekonomiczne auto sprawdzi się wszędzie tam, gdzie nie trzeba wjeżdżać do dżungli, ale jeśli chcecie wjechać na boczne, rzadziej uczęszczane drogi, zarezerwujcie większy samochód z napędem na cztery koła. Auto warto zamówić wcześniej, jeszcze przed przylotem do Gambii, bo wypożyczalni i samochodów nie jest tu zbyt wiele. Przygotujcie się na konieczność zostawienia kilkuset EUR depozytu, który czasami można uiścić za pomocą karty płatniczej, ale niektóre firmy przyjmują jedynie gotówkę. Sprawdźcie stan techniczny, zwłaszcza opon, bo, znając tutejszą mentalność, w przypadku awarii możecie długo czekać na pomoc.
Rowery w Gambii
Chyba najdroższy środek transportu, według wyliczeń Mariusza :). W większych miejscowościach turystycznych funkcjonują wypożyczalnie, ale rower można też załatwić od właścicieli hotelu, apartamentów czy kempingu. Podobnie jak w przypadku samochodu, sprawdźcie stan techniczny. Opona w moim rowerze wystrzeliła znienacka w trakcie jazdy po prostej, równej, asfaltowej drodze. Kosztowało nas to 270 dalasis, a trudno wykłócać się o cokolwiek, kiedy jest się jedynym turystą w danej miejscowości, zdanym na łaskę lokalnych mieszkańców :).
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Dorota Kamińska (@dorotakaminska)
Autostop
W Gambii, gdzie paliwo jest droższe niż w Polsce, a zarobki dziesięć razy niższe od naszych, za jazdę stopem raczej trzeba będzie zapłacić. Przygotujcie się na potencjalny wyzysk Was jako turystów, ale, na szczęście, nie przez wszystkich. Dopytujcie o możliwość podwiezienia przez innych Europejczyków, którzy tu mieszkają i prowadzą własne biznesy. Koniec języka za przewodnika, nam udało się dwa razy za darmo: w Sanyang, gdzie z głównej drogi na oddaloną o kilka kilometrów plażę podwiózł nas swoim starym jak Troja jeepem Brytyjczyk i w Tendaba, skąd zabrał nas jadący w kierunku przystanku autobusowego przewodnik. Dwa razy, odpłatnie, za 50-100 dalasis od pary, podróżowaliśmy z głównej ulicy na kemping w Tendaba i z Georgetown do Wassu.
Pomimo kilku drobnych potknięć i przygody z rowerem, Gambię mogę z czystym sumieniem polecić do samodzielnego, bezpiecznego podróżowania, chociaż oczy, jak zawsze i wszędzie, również tutaj warto mieć dookoła głowy. Mieszkańcy mówią po angielsku i są pomocni, a po dwóch dniach „rozgrzewki” poruszanie się po kraju nie będzie dla Was problematyczne. Transport w Gambii nie jest może najwygodniejszy na świecie, ale jest i działa. Pamiętajcie o targowaniu się. Zawsze i wszędzie. A jeśli gdzieś utkniecie… Cóż. This is Africa. 🙂
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie
Cześć Doroto! W listopadzie 2018 r. będziemy na tydzień w Kololi (Serrekuda) w hotelu Holiday Beach Club. Chcemy pojeździć po okolicy rowerami. Stąd pytanie: jaka jest szansa na wypożyczenie 2 rowerów i ile to może kosztować? Pisałaś w blogu, że to najdroższy środek transportu, ale jak drogi? Czy możesz pomóc podpowiedzią? Pozdrawiam Danka
Cześć Danuto, nie pamiętam już niestety dokładnie, ile kosztowało wypożyczenie. Ale podejrzewam, że około kilkudziesięciu złotych za dzień, stąd informacja, że najdroższy, bo taniej było podróżować między poszczególnymi miastami autobusem :). Zwróćcie uwagę na to, w jakim stanie będą rowery (zwłaszcza ogumienie) i oczywiście spytajcie, czy osoba, która Wam go wypożycza, jest właścicielem.
Witam, planuje podróż do Gambii we wrześniu, jednak jestem bardzo zainteresowany żeby zobaczyć prawdziwe safari, żyrafy, lwy, ale w prawdziwym naturalnym środowisku, czytałem ze w Parku Narodowym Niokolo-Koba mógłbym ujrzeć taką scenerię, jednak jest to na terenie Senegalu, i jak wyglądałaby podróż tam z Banjulu, w sensie przejazd, noclegi po drodze i przekroczenie granicy. Chciałbym się również spytać jaki potrzebuję budżet na około 20 dni? Dodam że co do noclegów wystarczy mi zwykły pokój z łazienką, elektryczność mile widziana :-), co do posiłków, jestem fanem wszystkiego co z morza, i świeżych owoców, więc na kuchni nie lubię oszczędzać. Jak wygląda również sprawa z imprezami/ night clubami, gdyż nie ukrywam że czasem lubię się zabawić, szczególnie na wakacjach. I jak wygląda sprawa z wizami, zarówno do Gambii, jak i przy przekraczaniu granicy z Senegalem, dodam że posiadam tylko polski paszport.
Dzień dobry Pawle. Wizy do Senegalu nie potrzebujesz, jeśli zamierzasz przebywać tam krócej niż 90 dni, a dojechać z Banjul możesz nawet autobusem, ale nie sprawdziliśmy tej opcji, więc nie mogę powiedzieć nic więcej. Noclegi w podstawowym wydaniu kosztują ok. 50 zł, natomiast te trochę lepsze to cena ok. 120 zł za dwuosobowy pokój. Opcji imprez nie sprawdzaliśmy, ale wiemy, że w Banjul są i wystarczy, że zapytasz o to miejscowych – bo na pewno jakiś do Ciebie przylgnie i będzie Twoim przewodnikiem. Jeśli z niego zrezygnujesz, przylgnie następny itd. Tam po prostu tak jest :). Ceny za żywność w sklepach możesz przyjąć takie jak w Polsce, to podobny poziom. Ceny w „restauracjach domowych” u Gambijczyków negocjujesz i wahają się od 5 do 20 zł za obiad za osobę. Możesz umówić się dzień wcześniej na przygotowanie potrawy i zostawić zaliczkę – Gambijczycy są słowni i przygotują Ci zamówiony posiłek (pisałam więcej o jedzeniu i kuchni gambijskiej – zapraszam do lektury). Przy czym zawsze są to naprawdę duże porcje. W restauracjach prowadzonych przez Brytyjczyków przyjmij koszt 35 zł za obiad. Co do wizy do Gambii, my wypełnialiśmy formularz i uiszczaliśmy opłatę na lotnisku w Banjul. Myślę, że po aktualne informacje warto zajrzeć na MSZ :).