Nie jestem fanką chodzenia po sklepach i straganach podczas podróży, ale lubię czasem wpaść, czy to w drodze do restauracji, czy na plażę, do jakiegoś sklepiku, gdzie w oko, często już z daleka, wpada mi jakaś przydatna rzecz lub upominek, dobrany do zainteresowań i potrzeb moich bliskich. Z Tajlandii przywiozłam trochę drobnych i całkiem fajnych rzeczy. Większe zakupy w Azji robiłyśmy właściwie tylko jeden raz, wybierając się na pół dnia na ogromny targ Chatuchak w Bangkoku, czynny tylko w weekendy.
Zobacz też: Moje zakupy z Kambodży
Chatuchak to idealne miejsce do kupienia absolutnie wszystkiego: świeżego jedzenia i owoców, gotowych przekąsek i dań obiadowych, ubrań, upominków, a nawet wyposażenia domu. To właśnie z Tajlandii znane sklepy meblowe sprowadzają sporo pięknych ozdób, na które nakładana jest bardzo wysoka marża. Tutaj, na miejscu, można nabyć te towary po wyjątkowo niskich cenach, ale trzeba przyjechać z odpowiednio dużą walizką ;).
Na targu Chatuchak kupiłam granatową sukienkę w białe paski, płacąc za nią ok. 30 zł. Do tego granatowy, ogromny kapelusz, ok. 18 zł, idealny na plażę i do zwiedzania, żeby nie musieć nosić ze sobą parasolki przeciwsłonecznej :). Zjadłam całe mnóstwo pysznych, drobnych przekąsek „do ręki” i owoców. Obiad mięsny lub rybny, albo z owoców morza, w Bangkoku można zjeść za 10-20 zł, w przydrożnej jadłodajni, na targu lub nawet w restauracji, o ile nie wybieramy tych wyjątkowo eleganckich, ulokowanych w finansowych dzielnicach lub obok droższych hoteli.
Moja przyjaciółka zaszalała, kupując w Bangkoku jedwabne szaliki, które tutaj również sprzedaje się w korzystnych cenach, w niezliczonej ilości kolorów i wzorów. Pamiętajcie, że w Azji można się targować, zwłaszcza gdy kupuje się więcej niż jedną sztukę towaru u tego samego sprzedawcy.
Przyprawy. Świetny pomysł na prezent, ale warto przywieźć też zapas dla siebie. Trawa cytrynowa, szafran, galgant – tutaj są szczególnie aromatyczne i, oczywiście, mało kosztują, bo za tak elegancko zapakowany zestaw zapłacimy ok. 10 zł. Przyprawy na targu, które nie są elegancko pakowane, kosztują nawet o połowę mniej. Z Tajlandii warto też przywieźć suszone krewetki, czerwoną i zieloną pastę curry oraz liście limety kaffir.
W Bangkoku, w turystycznej części przy Khao San Road, można codziennie kupić pamiątki i gadżety w jednym z wielu sklepików czy przy stacjonarnym lub obwoźnym straganie. Koszulki, biżuteria, stroje kąpielowe, ozdoby do włosów, szydło, mydło i powidło. Ceny od kilku do kilkudziesięciu złotych. Można tu dostać nawet lampy do samodzielnego złożenia na różne sposoby. Przywiozłam dwie, są lekkie i zajmują bardzo mało miejsca w walizce :). Cena za jedną sztukę to ok. 30 zł, w zależności od wielkości, a w gratisie otrzymujemy kilka wieczorów z ciekawą łamigłówką, bo złożenie tej dużej wcale nie było tak łatwe ;).
Przechadzając się po okolicy naszego hotelu przy Rambuttri, wstąpiłyśmy do jednego ze sklepów ze słodyczami. Tutaj nie znajdziecie znanych marek. Kupicie za to lokalne słodkości, w najdziwniejszych kolorach, kształtach i smakach. Orzechy, sezam, banany, kokos, tamaryndowiec, durian… Zdecydowanie warto ich spróbować, poznając nowe, obce i dalekie kuchnie. Kosztują po kilka-kilkanaście zł za opakowanie. Tamaryndowca i mango, zapakowane pomiędzy ubraniami, udało mi się nawet przywieźć do Polski. Razem ze sporą ilością przygotowanych z nich (i nie tylko) słodkości.
W Ao Nang, przy drodze na plażę, z której odpływają łódki long tail przewożące turystów na okoliczne wyspy, warto kupić sobie przenośną matę plażową. Jest lekka, wygodna, łatwo wytrzepuje się z niej piasek. Cena to ok. 20 zł za sztukę. Po powrocie do Polski będzie się świetnie sprawdzać na polskich piknikach :).
Tylko w Ao Nang widziałyśmy te podkładki w jednym ze sklepów przy głównej uliczce wiodącej na plażę. Są wykonane z plexi i ciężkie, zwłaszcza jeśli chciałoby się kupić kilka kompletów. Cały komplet kosztuje ok. 30 zł. Wyjątkowo ładnie wyglądają, zwłaszcza jeśli macie kuchnię urządzoną w bieli. Można samemu kompletować poszczególne wzory. Polecam :).
Podstawowy sprzęt do nurkowania – w Tajlandii kosztuje nieco mniej niż w Polsce. Nie miałam maski, rurki i płetw, więc kupiłam na miejscu, cały sprzęt firmy Martes. Już nie będę musiała pożyczać :).
Lotnisko Suvarnabhumi w Bangkoku to ostatni przystanek zakupowy w Tajlandii i ogromna strefa zakupów duty free. Zarezerwujcie sobie trochę czasu przed powrotem do domu :).
Niby mało, a jednak trochę się tego zebrało. Ciekawa jestem czy ktoś z Was był w Tajlandii i oddał się tam większemu lub mniejszemu szaleństwu zakupowemu. Dajcie znać, jakie zakupy zrobiliście i co, Waszym zdaniem, warto kupić w podróży po tajskich miastach, miasteczkach i wioskach :).
Zobaczcie co sobie kupiłam – pamiątki, prezenty, wyposażenie domu :).
Wszystko z #thailand #shopping #zakupy