fbpx
Czytasz właśnie
Tydzień w zdjęciach 25/2014

Tydzień w zdjęciach 25/2014

Jeszcze nikt nie ocenił. Może Ty zaczniesz? Na końcu wpisu możesz przyznać gwiazdki.

Koniec przygotowań, to się dzieje naprawdę! W poniedziałek odpoczywałam po zeszłotygodniowym weselu brata i montowałam ostatnie filmy przed wyjazdem. Odwiozłam auto do garażu mojego przyjaciela Edwarda, który potem wpadł do mnie na obiad, pałaszując ogromny kotlet schabowy z grilla. Wieczorem odwiedziliśmy koleżankę, która właśnie wróciła z Chin i zaprosiła naszą ekipę na degustację chińskich smakołyków. Taki mały przedsmak tego, co mnie wkrótce czeka :).

Ostatnie posiłki w Polsce
Ostatnie posiłki w Polsce

We wtorek rano spakowałam się do plecaka (tylko 12 kg, hurra!), dorzuciłam trochę rzeczy do mniejszego, podręcznego plecaczka („Pamiętaj o ładowarce do aparatu” – przypominał mój tato. Zapomniałam ;)) i w południe, na wrocławskim lotnisku, rozpoczęłam moją 3-miesięczną podróż.

Początki były trudne, ale się udało :)
Początki były trudne, ale się udało 🙂

– Widzimy się 15 września. Możecie czekać z transparentem.

– Napiszemy z mamą na kartce „Dorota Kamińska”, bo pewnie po tak długiej podróży nas nie poznasz.

Z Wrocławia doleciałam do Frankfurtu (choć niektóre znaki wskazywały na to, że jest to co najmniej Księżyc 😉 ), nagrałam na szybko zapowiedź wyprawy do Azji, przesiadłam się do samolotu do Bangkoku (aż 80% wolnych miejsc!) i w środę, o 9:30 rano, czasu tajskiego, a 4:30 czasu polskiego, wylądowałam w Tajlandii.

Na lotnisku mała sugestia, że może wysyłają mnie w kosmos ;)
Międzylądowanie na Księżycu

Pociągiem z lotniska, z dwiema przesiadkami w centrum, dotarłam do wynajętego w dzielnicy Sathorn mieszkania.

Pociągiem z lotniska do centrum Bangkoku
Pociągiem z lotniska do centrum Bangkoku
Moje wynajęte mieszkanie w Sathorn w Bangkoku
Fragment mojego mieszkania w Bangkoku
Jaszczurka - mieszkanka mojego tarasu
Sąsiadka

Przespałam się i pierwszego dnia zrobiłam rekonesans okolicy. Sathorn i Chaoenkrung Road to bardzo dobra lokalizacja. Mało turystów, blisko do ścisłego centrum i Chinatown, a do wielu innych miejsc można dojechać pociągiem BTS (tzw. skytrain). W mojej okolicy pełno ulicznego jedzenia, które od razu zaczęłam degustować :). W wielkich kotłach smażą się różnorakie pyszności, a stragany mienią się kolorami egzotycznych owoców.

Uliczne jedzenie w Bangkoku
Uliczne jedzenie w Bangkoku

Bangkok o tej porze roku jest gorący i wilgotny, niebo łatwo się chmurzy i nietrudno trafić na przelotne opady deszczu lub burze. Kupiłam parasol i ruszyłam w miasto.

Odwiedziłam Khao San Road, turystyczną mekkę Bangkoku oraz moje ulubione Rambuttri Village, gdzie poprzednim razem mieszkałyśmy z moją przyjaciółką i dwiema koleżankami.

Khao San Road - Bangkok
Khao San Road – Bangkok

Zwiedziłam Golden Mountain, skąd rozciąga się piękny widok na panoramę Bangkoku.

Widok ze szczytu Golden Mountain
Widok ze szczytu Golden Mountain

Nie mogłam nie pójść do Chinatown :).

Brama do Chinatown
Brama do Chinatown

Dotarłam do szczęśliwego Buddy, stojącego Buddy oraz leżącego Buddy w świątyni Wat Pho. Przeszłam pieszo sporą część miasta, tak jak lubię najbardziej.

Zobacz też
Jajecznica z grzybami

Leżący Budda - świątynia Wat Pho w Bangkoku
Leżący Budda – świątynia Wat Pho

Spotkałam się z niewidzianym od 10 lat kolegą, który właściwie od kilku miesięcy nie mieszka już w Bangkoku, ale akurat w tym tygodniu przyleciał i zaprosił mnie na małą imprezę organizowaną dla znajomych, podczas której, z dachu, z 31. piętra, zrobiłam kilka zdjęć Bangkoku nocą.

Bangkok nocą
Bangkok nocą

Kupiłam całe mnóstwo owoców egzotycznych i przygotowałam dla Was pogadanki o salaku, karamboli, rambutanie, liczi, jabłku budyniowym, dżakfrucie, longkongu i guawie. Może uda mi się znaleźć jeszcze inne, ciekawe owoce, a jeśli macie jakieś sugestie czego powinnam koniecznie spróbować, piszcie w komentarzach.

Owoce egzotyczne
Owoce egzotyczne

Niestety, sporo jeszcze pracy do nadrobienia (montaż filmów sponsorowanych, księgowość, urząd skarbowy), którą muszę szybko wykonać i jakoś pogodzić ze zwiedzaniem, ale powinnam dać sobie radę :).

W kolejnym tygodniu lecę do Luang Prabang w Laosie. Mam nadzieję, że moja promesa wizowa, o którą zaaplikowałam online za pośrednictwem jednej z agencji i którą przysłano mi e-mailem, jest ważna i zostanę wpuszczona do tego pięknego kraju.

Piszcie co dzieje się w kraju i jak tam u Was, a ja ślę gorące jak tajskie słońce całusy i uściski!

 

Podoba Ci się? Oceń lub zostaw komentarz 🙂

Zobacz komentarze (0)

Leave a Reply

Your email address will not be published.

© 2009-2024 | Dorota Kamińska blog kulinarny, przepisy, podróże i styl życia | Wszystkie prawa zastrzeżone | Część odnośników na blogu to afiliacyjne linki partnerskie | Moja książka: Superfood | Silnik: Wordpress | Serwer: Bookroom