Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
Wszystko nabiera tempa, kiedy przyjeżdżasz do Bangkoku, choć nie jest to znany Ci pośpiech, charakterystyczny dla Nowego Jorku. To miasto nietypowe. Albo je pokochasz, albo znienawidzisz.
Istnieje pięć rodzajów Bangkoku: turystyczny, skupiony wokół Khao San Road i Rambuttri Village, gdzie pełno turystów, straganów, salonów spa & massage i restauracji, finansowy, o strzelistych wieżowcach, niezliczonej ilości hoteli i centrach handlowych połączonych ze sobą wspólnymi przejściami, stare dzielnice o nieco niższej zabudowie, gdzie na pozór dawno zatrzymał się czas oraz klasyczne, współczesne części mieszkalne z nowszym budownictwem – czystsze, zadbane, typowe sypialnie dla tych, którzy swoją pracę wykonują w części finansowej i przylegających do niej okolicach oraz przedmieścia, gdzie, z dala od hałasu miasta, pośród zieleni i zalanych wodą pól, można wrócić do ciszy po ciężkim dniu pracy.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, po wyjściu na ulicę wita Cię wilgotne, gorące powietrze. W porze monsunowej w ciągu dnia może znienacka spaść obfity deszcz, dlatego warto mieć ze sobą mały, podręczny parasol lub płaszcz przeciwdeszczowy. Woda na krótko odświeży powietrze i oczyści chodniki i ulice. W Bangkoku najprzyjemniej spacerować tuż po ogromnej ulewie.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, na zewnątrz prawdopodobnie już dawno panuje gwar, a ulice przepełniły się samochodami, skuterami i tuktukami. To miasto o ogromnym natężeniu ruchu, na głównych drogach przez cały dzień panują korki, a przepisy ruchu drogowego ustępują miejsca prawu miejskiej dżungli, które pozwala każdemu poruszać się w dowolny sposób, pieszym przechodzić przez ulicę pomiędzy samochodami, a skuterom jeździć pod prąd.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, zapach ulic przepełniony jest wonią smażonego w ogromnych kotłach jedzenia, spalin i intensywnej, niezbyt przyjemnej woni z kanałów i rzeki. Część osób nosi maseczki na twarzach, ale większość z 8 milionów mieszkańców jest przyzwyczajona do ciężkiego powietrza panującego w tym ogromnym mieście.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, przydrożne biznesy wychodzą na ulicę. Garażowe firmy, często o bardzo wąskiej specjalizacji i samozatrudnieni fachowcy, swoje prace wykonują na chodniku, a z głębi ciemnych, firmowych pomieszczeń, wydobywa się nieprzyjemny zapach kurzu i stęchlizny.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, nie sposób przejść spokojnie pieszo chodnikiem. Każdego, kto nie przypomina skośnookiego Azjaty, będą zaczepiać taksówkarze i kierowcy tuktuków.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, pociągi i autobusy pełne pasażerów podążają swoimi trasami. Za chwilę zacznie się kolejny, pracowity dzień, choć obok pośpiechu i pracy dostrzeżesz też ubóstwo, bezrobocie i niemoc. Bangkok to miasto wielu skrajności.
Kiedy budzisz się w Bangkoku, przez okno widzisz brudne od spalin budynki, nad którymi, niczym pajęcze sieci, górują gęste plątaniny grubych kabli. Ubrane w mundurki dzieci idą do szkół, uliczni sprzedawcy pchają swoje wózki z jedzeniem lub już dawno przygotowali swoje produkty, a na targach, w przydrożnych restauracjach i przy wielkich kotłach czeka mnóstwo kolorowych smakołyków: na ciepło lub zimno, łagodnych albo ostrych, wytrawnych lub na słodko.
Kiedy budzisz się w Bangkoku widząc i czując to wszystko, jesteś w prawdziwym mieście. Tak się tutaj żyje: pracuje, spędza wolny czas w parkach lub klimatyzowanych centrach handlowych, chodzi na mistrzostwa tajskiego boksu, a wieczorami siedzi w przyulicznych knajpkach, najlepiej przy stole ustawionym bezpośrednio na chodniku. Z dala od wszystkich turystów, wśród miejscowych, próbujesz przyzwyczaić się do zupełnie innego, nowego życia.
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie
To jest moje drugie miejsce na ziemi 🙂 Uwielbiam to miasto, jego tempo, klimat i zapach 🙂 Będe do Ciebie zaglądac po sześć razy dziennie żeby się tym trochę ponapawać 🙂