Pracując we własnym domu, często pozwalam sobie na „luksus” jakim jest włączenie telewizora, żeby „coś leciało w tle”, zwłaszcza o poranku, kiedy stacje telewizyjne emitują programy śniadaniowe. A do tych programów, jak wiadomo, zaprasza się różnych ludzi i widz w ciągu tygodnia, po obejrzeniu różnych programów, w połączeniu z oglądanymi reklamami, czytanymi artykułami w Internecie oraz, przede wszystkim, pojawiającymi się pod nimi komentarzami, może załamać się słuchając i widząc, jak na co dzień w mowie i piśmie jest kaleczony jego ojczysty język. Pomijając błędy ortograficzne, tak powszechne, od kiedy naszymi narodowymi chorobami stały się dysleksja i dysortografia, w słowie mówionym błędy zdarzają się nader często, a osoby je popełniające nierzadko robią to zupełnie nieświadomie, bo tak samo mówią ich rodzice, znajomi albo, co gorsza, nauczyciele. O radiu i telewizji nie wspomnę :).
W programach kulinarnych często słyszy się „Biorę dwieście gram mąki”. Gramów, moi drodzy, gramów. Nie biorę przecież pięciu kilogram mąki czy pięciuset mililitr wody.
„Należy to ująć w cudzysłowiu” – mówi przed kamerą prowadząca wywiad ze znanym aktorem. Błąd tu się zdarza w druku i mowie: nie w cudzysłowiu, a w cudzysłowie.
„Te listy można wziąść” – oznajmia mi codziennie listonosz. A przecież ja doskonale wiem, że mogę je braść ;). Wziąć!
„Cofnij do tyłu” – instruował mnie instruktor na kursie prawa jazdy. A do przodu mogę cofnąć?
„Lecz nagle możesz zacząć spadać w dół… To już nie to samo” – śpiewa De Mono. To nie to samo co spadać w górę, faktycznie :).
„Poszłem, wzięłem, wyszłem, przyszłem„. Przecież tego uczą już w podstawówce.
„Poszedł po najmniejszej linii oporu”. To przecież opór ma być najmniejszy, nie linia :). Linia najmniejszego oporu.
„Zamrażalka” – czytam u jednej z blogerek kulinarnych. Zamrażarka. Albo zamrażalnik.
„Ten utwór bardzo na mnie oddziaływuje” – wyznaje w jednym z wywiadów Natalia Kukulska. Oddziałuje, pani Natalio, oddziałuje.
„Przekonywujący argument” – „przekonywuje” dziennikarz swojego rozmówcę. Przekonujący albo przekonywający, nie inaczej.
„W roku dwutysięcznym dziesiatym…” – rozpoczyna prezentację prelegent na konferencji. A Druga Wojna Światowa to kiedy wybuchła? W tysiąc dziewięćsetnym trzydziestym dziewiątym? „W roku dwa tysiące dziesiątym” się mówi :).
„Mój tato uwielbia moje leczo” – to moja własna twórczość :). Niedawno uświadomiono mi, że przecież „tato” to wołacz, a w mianowniku jest „tata„.
Znacie inne przykłady błędów w mowie, z którymi często spotykacie się w rozmowach z innymi? A może stykacie się na co dzień się z inną, ciekawą twórczością słowną w Internecie, radiu, prasie i telewizji? Podzielcie się przykładami w komentarzach.
I jeszcze pizzernia oraz kawa ekspresso 🙂
Nie wiem też tak do końca i na pewno, jak jest z blogiem. Ma się blog, czy bloga? I nigdy nie czytałam równie interesującego blogu, czy bloga? Blog jest jak blok czy jak bóg? I dlaczego?
Bardzo ogólna zasada jest taka, że żywotne będą się w dopełniaczu kończyć na „a”, np. kota, psa, konia, człowieka, a nieżywotne na „u”, czyli ”samochodu”, „domu”, „tramwaju”. Dlatego poprawną formą jest „Piszę blog, wrzucam na blog, nie czytam blogu”. A w mowie potocznej przyjęła się forma „Piszę bloga, wrzucam na bloga, nie czytam bloga” – jest o tym nawet wzmianka w poradni PWN: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9004. Osobiście używam tej drugiej formy, po prostu lepiej i prościej mi brzmi, chociaż wiem, że bardziej poprawna i elegancka jest pierwsza.
No ja zasadę dobrze znam i właśnie dlatego nie wiem dlaczego akurat w przypadku bloga lepiej brzmi forma wzasadzie niepoprawna. O to mi chodzi – dlaczego tak sie stało, jak sądzisz?
* oczywiście: „w zasadzie”. Nie ma edycji, a ja mam jakis problem z klawiszem spacji.
Może właśnie dlatego, że odrobinę przypomina słowo „Bóg”. Nagrywałam wczoraj film z przepisem na shake waniliowy i też złapałam się na tym, że jest z tym słowem dokładnie ten sam problem, a to dlatego, że automatycznie odmieniamy „shake” tak samo jak „szejk”.
Tak jeszcze do tych gramów. Sto gramów margaryny, czy czegokolwiek innego, to dziesięć deka tegoż produktu, a nie 10 deko.
Za każdym razem, gdy włANczm komputer, mogłabym podac jakiś denerwujący, głęboko zakorzeniony w mowie moich bliskich, znajomych, przyjaciół błąd jezykowy. Ale nie chcę odwracać kota DO GÓRY NOGAMI, bo lepiej powiedzieć to DLA NICH wprost, a nie obgadywać na forum, prawda? w końcu nie wszyscy sOM temu winni sami, że nie znajOM własnej mowy poprawnie i mogłoby być DLA NICH przykro 🙂
Faktycznie wiele tych błędów popełniamy ale większość z nich patrząc z boku jest całkiem zabawna :))
Też prawda :).
Dorota,
może się czepiam, ale po „luksus” w pierwszej linijce Twojego wpisu powinien być przecinek.
Pozdrawiam
Michał
Nie musi: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629799 🙂
To nie jest porównanie 🙂
Formy wołaczowe zamiast mianowników są bodajże regionalne, ale fakt, dobrze wiedzieć, że to nie norma wzorcowa.
Rzeczywiście to irytuje (mnie przynajmniej), ale z drugiej strony, trzeba pamiętać, że język się zmienia. Przepis sprzed stu lat może być taki: „Mięszać w rądlu 2 kilo mięsa na porcyję rulady, dodać tem majonesu i soli, oneto smaku nadają” i wtedy by się oburzali na pisanie „kilogramy” czy „rondel”. Nie mówiąc już o „polszczyźnie” sprzed 500 lat, której pewnie mało kto by dziś zrozumiał. W dobie telewizji i internetu zmiany będą chyba jedynie przyspieszać.
„bynajmniej” mnie prześladuje, używane w złym znaczeniu 🙂
„tu pisze” i wcale nie teraz, tylko o czymś co już dawno napisane zostało;
prześlij mi „skana/majla” 🙂
Nagminnie mylone z „przynajmniej”, to prawda :).
Mnie wkurza jak ktoś używa słowa bynajmniej jakby znaczyło to samo co przynajmniej.
Też jestem na to wrażliwy, ale w dwóch powyższych przypadkach się nie zgodzę.
> Nie biorę przecież jeden kilogram mąki
„biorę kilogram mąki” jest jak najbardziej poprawne.
„Tato”, oprócz tego że jest wołaczem od „tata”, to jest też inną formą tego słowa, i też zupełnie poprawną. Ba, nawet w podręcznikowym „Powrocie taty” Mickiewicza można przeczytać:
„Tato nie wraca; ranki i wieczory
We łzach go czekam i trwodze”
(…)
„Wtem słychać tarkot, wozy jadą drogą
I wóz znajomy na przedzie;
Skoczyły dzieci i krzyczą jak mogą:
Tato, ach, tato nasz jedzie!”
A z błędów językowych przypomniał mi się taki jeden: mój kolega kiedyś stwierdził, że jest bardzo obrzydliwy, bo jak znajdzie włosa w zupie to mu się niedobrze robi 🙂
„włosa w zupie” to znaczy „włos w zupie” 🙂
Użyłam złego przykładu, ale już poprawiłam. Poprawnie: biorę jeden gram i jeden kilogram mąki, nie biorę jednego grama i jednego kilograma. Ale na pewno niepoprawnie: biorę pięć gram mąki i biorę pięć kilogram mąki, nie biorę pięciu gram mąki i pięciu kilogram mąki :).
Mnie pani w liceum (!), o profilu humanistycznym (!) uczyła, że wziąść i wziąć są poprawne. Wziąść to archaiczna forma wziąć i też występuje w słowniku… bardzo długo pisałam zamiennie, pewna, że piszę zgodnie ze standardami wszelkimi:)
Mnie denerwuje określenie „modowe” – nigdzie w żadnym słowniku nie znalazłam wyjaśnienia.