Zakochałam się! Przepadłam bez reszty, kiedy po obfitującej w przygody na wyboistej, polnej drodze podróży samochodem, razem z przyjaciółką i dwójką znajomych dotarliśmy wreszcie do znajdującego się w odległości kilkunastu kilometrów od Wrocławia Szymanowa. W pełnym słońcu, spragniona łyka zimnej wody i głodna porządnego obiadu wysiadłam z auta, a nade mną przeleciały dwa głośne F-16. Ale to nie im było dane wywołać u mnie przyspieszone bicie serca i gęsią skórkę na karku i nogach.
Czy zdarzyło się Wam kiedyś oglądać wyścigi samochodowe, żużel albo pokazy lotnicze w telewizji? Założę się, że na większości z Was nie zrobiły większego wrażenia i podobnie było dotychczas ze mną. O ile na żużlu, jako rodowita wrocławianka, wstyd się przyznać, byłam jeden raz, udało mi się też znaleźć kiedyś na torze wyścigów motocyklowych w Brnie, o tyle samoloty, bez większych emocji, oglądałam dotychczas tylko na ekranie telewizora.
Wszystko uległo diametralnej zmianie, kiedy Grupa „Żelazny” rozpoczęła swój pokaz i wystartowały dwa samoloty. Na początku poczułam dziwny, lekki ścisk w gardle i zjeżyły mi się włosy – od karku po czubek głowy, żeby za chwilę gęsią skórką pokryła się skóra na całym moim ciele, a serce nagle zaczęło mocniej bić.
Samoloty wykonały mnóstwo akrobacji, wśród których mogliśmy podziwiać (nie znam fachowej terminologii) pętlę, serce, lot równoległy, pikowanie, wznoszenie się pionowo do góry, wyłączanie silników i opadanie, lot „na zderzenie czołowe”… Ten ostatni dostarczał najwięcej emocji, kiedy wydawało się, że lecące „na siebie” samoloty zaraz się zderzą, a następnie okazywało, że mijają się w ostatniej chwili. Fascynujące, przyprawiające o dreszcze uczucie!
Poza pokazem akrobacji i wystawą samolotów, na pikniku można było skorzystać z okazji i wykupić przelot samolotem lub szybowcem. Co prawda nie udało mi się, bo chętnych było wielu i konieczne były rezerwacje z wyprzedzeniem, ale te szybowce…
– Wow, to musi być niesamowite uczucie. Wyobraź sobie tę ciszę wokół i przestrzeń… Wyobraź sobie to, że tam w górze jesteś tylko ty, zupełnie sama. Czujesz, że do Ciebie należy cały świat – powiedziałam do mojej przyjaciółki.
– Pewnie tak, ale ja jednak nie wsiadłabym do szybowca – odparła.
– A ja… Ja to po prostu muszę zrobić!
P.S. Piękne podziękowania dla Asi Sz., która, jako jedyna z naszej ekipy, stanęła na wysokości zadania, zabierając ze sobą aparat fotograficzny i dokumentując całą imprezę :).
Fakt to niesamowite przeżycia!!!
[img]http://dorota.in/files/2012/09/minawetpdebaty.jpg[/img]