Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
Pierwszy raz odwiedziłam Gdańsk przelotnie, służbowo, przejazdem. Spędziłam kilka dni w Sopocie i nie znalazłam ani chwili na zwiedzanie Trójmiasta. Na kolejną wizytę przyszło mi czekać dwa lata i choć znów pojechałam do Gdańska służbowo, przedłużyłam swój pobyt i znalazłam czas na to, żeby się w nim zakochać. Spacerując po gdańskim starym mieście, czułam klimat dawnych lat, słyszałam stukot końskich kopyt na Długim Targu, rozmowy marynarzy w porcie, pokrzykiwanie robotników przy żurawiu i rozpoznałam charakterystyczny zapach darów morza na Rybnym Targu. I choć te wszystkie obrazy i zapachy zawsze podpowiadała mi wyobraźnia, z niecierpliwością wyczekiwałam kolejnej wizyty w Gdańsku, do którego udało mi się wrócić dopiero po 5 latach z okazji Blog Forum Gdańsk 2011. A Gdańsk nocą? Jest równie piękny co za dnia!
Pierwszego wieczoru, w oczekiwaniu na przyjazd wszystkich znajomych, wybrałam się na długi spacer, żeby podziwiać Gdańsk nocą. Jest coś magicznego w każdym „nocnym” mieście, a osłona nocy nadaje budynkom, drzewom i ulicom nowego, czasem tajemniczego, innym razem tandetnego oblicza. Spacerując nocą po Gdańsku, w środku tygodnia, byłam „sam na sam” z ciszą, spokojem i pustką, tak rzadko spotykanymi w centrum mojego rodzinnego, tętniącego życiem, odwiedzanego przez wielu turystów Wrocławia.
Wychodząc z hotelu Scandic, przeszłam ulicą Rajską w kierunku Podwala Staromiejskiego, gdzie na rogu, tuż za Wielkimi Młynami, przywitała mnie Baszta Jacek.

Minęłam basztę i ruszyłam w dół, skręcając w lewo, w ulicę Świętojańską, którą doszłam do skrzyżowania z Groblą. Ruszyłam w prawo i moim oczom ukazała się Kaplica Królewska.

Cały czas szukając drogi do Targu Rybnego i błądząc po ciemnych uliczkach, wreszcie dotarłam pod Żurawia.

Stąd droga dalsza droga była już bardzo prosta i zachęcona widokiem przybrzeżnych restauracji, w których zamknięto już letnie ogródki i garstki turystów spacerujących po deptaku, kierujących się do Zielonej Bramy, podążyłam za nimi.


Długim Pobrzeżem doszłam aż do mostu przy Stągiewnej. Stąd dzieliło mnie tylko kilka kroków do serca Gdańska, ale wcześniej mały rzut okiem na jedne z moich ulubionych, gdańskich budynków.

Do centrum, przez ulicę Długą, prowadzi Zielona Brama. Piękna, ogromna, zbudowana z czerwonej cegły :).

Długi Targ, pusty i cichy, gościł tego wieczoru garstkę turystów. Otulona w ciepły koc, usadowiłam się w ostatnim chyba letnim ogródku restauracji Elephant i przy dźwięku muzyki płynącej z ustawionego obok fortepianu i trzymanych w rękach młodej dziewczyny skrzypiec rozgrzewałam się grzanym winem i posilałam ciepłym posiłkiem.

Ulicą Długą udałam się powoli w kierunku hotelu. Minęłam ulicznego artystę i jego towarzysza – małego pieska z przywiązaną do obroży puszką na datki. Obejrzałam się jeszcze raz na pozostawiony w tyle Długi Targ, pozbawiony na czas remontu swojego charakterystycznego pomniku – Neptuna.

Zmarznięta, ale zachwycona nocnym Gdańskiem, przeszłam przez Złotą Bramę i ruszyłam Targiem Drzewnym w kierunku hotelu, gdzie czekali już na mnie znajomi blogerzy.
Piękny Gdańsku nocą, do zobaczenia za rok!
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie