Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
Londyn przywitał mnie nieładną pogodą i, zupełnie nieprzygotowana na tak niskie temperatury, ubrana we wszystko, co możliwe, kolejnego dnia kiepskiej pogody, gdy ochłodziło się jeszcze bardziej, wyruszyłam zwiedzić British Museum, licząc na późniejsze ocieplenie i możliwość pospacerowania po mieście. „Zobacz, co Bryty zajumały z całego świata” – zaśmiał się mój kolega, z którym planowałam się spotkać tego dnia, wieczorem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.
Zobacz też: Więcej moich podróży po UK
Wśród wiatru i śniegu, który przybył do Londynu z północy, ze stacji metra dotarłam pieszo do Great Russel Street, mijając po drodze urokliwe budynki, eleganckie samochody i sklepy z upominkami dla turystów.
„Keep calm. You can still marry Harry” – głosił napis na koszulce, która zdawała się wyśmiewać moją samotność w wielkim mieście. Do Londynu miałam przyjechać spotkać się z kimś, kto w ostatniej chwili, zamiast mojego towarzystwa, wybrał wyjazd na snowboard do Szwajcarii. „Od roku nie jeździłem i trafiła się doskonała okazja. Przepraszam. Spotkamy się innym razem”.
Zanim jeszcze rozpocznie się zwiedzanie sal z ekspozycjami, warto przyjrzeć się projektowi gmachu samego muzeum. W środku zaskoczył mnie duży hall z przeszklonym dachem!
British Museum na niepogodę
Wszechświat sprzyja czasem naszym planom, ale tym razem postanowił pokrzyżować większość moich zamiarów i oto, zmarznięta, snułam się po korytarzach muzeum, próbując choć trochę nacieszyć oko eksponatami. A jest ich tak wiele i choć historia ich dotarcia do Londynu nie zawsze przynosi chlubę, warto obejrzeć to, co zachowało się z czasów starożytnych i późniejszych okresów. Największe wrażenie zrobiły na mnie mumie oraz zbiory monet, a równie miło oglądałam nie tylko eksponaty, ale i całe wnętrza. British Museum to bardzo ładnie zaprojektowany budynek, a gdy chce się chwilę odpocząć od zwiedzania, można zrelaksować się w jednej z kawiarenek, zjeść coś słodkiego, a nawet napić się kawy ze stylowej zastawy.
Razem z kolegą od „jumających Brytów” umówiliśmy się na wieczorne spotkanie. Wszechświat znów dał o sobie znać i choć obydwoje próbowaliśmy się do siebie dodzwonić i wysyłaliśmy SMS-y, żadne z nas nie otrzymało wiadomości od drugiego. Jedno czekało na Kings Cross, drugie było na Waterloo. Tego wieczoru nie mieliśmy szwendać się po zimnym Londynie, tylko wrócić do swoich pokoi i spotkać się dopiero rok później, w zupełnie innym miejscu, na drugim końcu świata.
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie
Fajnie, że tak dużo podróżujesz:)
Nie przepadam za muzeami, ale kiedy w Londynie jest brzydka pogoda, można
przejść się do British Museum #travel #london
Nie przepadam za muzeami, ale kiedy w Londynie jest brzydka pogoda, można
przejść się do British Museum #travel #london