Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z…
Kobieta po trzydziestce ma przechlapane, zwłaszcza kiedy ma partnera, mieszkanie, ale nie ma dzieci. Kiedy ślub, czy planujecie… Która z nas choć raz tego nie usłyszała? Uszy więdną, a do tłumu nie docierają podstawowe informacje, że to nie tłumu sprawa, kto, kiedy, z kim i czy w ogóle ma ochotę pracować nad poprawą przyrostu naturalnego. A ten w Polsce, z roku na rok, jest coraz niższy i podejmowane są różne próby zachęcania społeczeństwa do zakładania rodzin.
Uświadamiano nam już, że rodzi się nas coraz mniej i kiedy będziemy emerytami, ZUS nie będzie mieć z czego wypłacać nam emerytur. Teraz postanowiono uświadomić nam, że rodzicem nie można zostać za późno. I tak, od kilku dni, zachęca się nas do tego, żeby nie odkładać macierzyństwa na potem, reklama Fundacji Mamy i Taty.
Zawrzało. Nie we mnie, bo ja nie poczułam oburzenia po obejrzeniu filmu „Nie odkładaj macierzyństwa na potem”. To nie do mnie skierowana jest ta reklama, bo ja go nie odkładam. Świadomie, z różnych powodów, o których może kiedyś napiszę, nie planuję zostać matką i jedyne, co mnie dziwi, to fakt, że świat nie chce tego zaakceptować.
Chciałam Wam napisać, że nie ma co się irytować, że ta reklama jest skierowana do ludzi, którzy wiedzą, że chcieliby mieć dziecko, ale najpierw ustalają inne priorytety: kariera, potem podróże, samochód, dom. Uwierzyłam, że twórcy mieli dobre intencje, a to my niepotrzebnie reagujemy gniewem. A potem obejrzałam tę reklamę jeszcze raz i zwróciłam uwagę na stolik nakryty dla jednej osoby.
Fundacja Mamy i Taty. A w spocie tylko kobieta.
Zastanawiałam się długo nad przesłaniem: czemu ona jest pokazana sama? Co to znaczy, że nie zdążyła? Bo ważniejsze były dla niej dom, kariera i podróże? Nagle ocknęła się, że nie zdążyła? Była zimną, wyrachowaną suką patrzącą na inne kobiety rezygnujące z kariery i wolności na rzecz zakładania rodziny, a teraz jest jej przykro? Gdzie w tym czasie był facet, z którym ona mogła, ale nie chciała mieć dzieci? Zostawił ją dla innej? A może też robił karierę i się rozstali?
Weszłam na oficjalną stronę Fundacji Mamy i Taty, chcąc poczytać trochę o tym, co kryje się za prezentowanym przez reklamę przekazem.
Chcemy w tej kampanii:
– przedstawić macierzyństwo jako szczególną wartość. Nie jako obowiązek czy opresję, ale naturalne pragnienie wielu kobiet, które współczesny świat mocno ogranicza.
– osadzić antykoncepcję hormonalną w kontekście w jakim rzadko pojawia się w dyskursie publicznym. Nie jako źródło wolności, ale jako narzędzie opresji wobec pragnienia bycia mamą.
– wywołać debatę na temat macierzyństwa jako coraz trudniej dostępnego dobra społecznego i niezaspokojonego pragnienia wielu współczesnych kobiet.
Stereotyp pogoni za karierą i marzeniami
Zdębiałam. Cały internet oburza się po obejrzeniu tej reklamy praktycznie o wszystko: granie stereotypami, przedstawienie kobiet goniących za pieniędzmi, wrażeniami i karierą, dającymi uwieść się pokusom, jakie niesie świat, w którym dobrze się zarabia, dużo pracuje i nie ma zmartwień, które wiążą się z wychowywaniem dziecka. Bo oto mamy w reklamie panią, która ma w życiu wszystko, ale znienacka zdaje sobie sprawę, że nie starczyło czasu na założenie rodziny.
Czy współczesny świat faktycznie tak mocno ogranicza pragnienie wielu kobiet, jakim jest posiadanie dziecka? Owszem. Bo posiadanie go wiąże się z masą wyrzeczeń, na które świadomie decyduje się para starająca się zajść w ciążę: zmiana stylu życia, priorytetów, planów, wyposażenia domu, dodatkowe wydatki ponoszone przez wiele kolejnych lat. Brak snu, czasu, bałagan w domu, wszystko zaczyna toczyć się wokół dzieci, a do tego dochodzi ogromna odpowiedzialność za wychowanie młodego człowieka, której część z nas zwyczajnie boi się lub jedynie nie chce doświadczyć, a część stawia wszystkiemu czoło i postanawia, że to właśnie teraz moment na dziecko, bo każdy czas w życiu człowieka jest tak samo dobry jak zły i zawsze, obok zalet (młody wiek – energia, średni wiek – duże doświadczenie) pojawiają się wyrzeczenia, z którymi rodzicielstwo może się wiązać. A czy we współczesnym świecie naprawdę łatwo jest wychować dziecko samotnej matce, która dzieli czas na bycie żywicielem rodziny, opiekunką domu, matką, ojcem i czasem w tym wszystkim próbuje jeszcze wygospodarować choćby chwilę dla samej siebie? Podziwiam kobiety, które dają z tym sobie radę i darzę je ogromnym szacunkiem.
W świecie niezaspokojonych pragnień
Czy macierzyństwo jest niezaspokojonym pragnieniem wielu współczesnych kobiet? Oczywiście. Bo wiele by chciało, ale zwyczajnie nie ma z kim tego macierzyństwa realizować. Wystarczy 1 rok, może 2 lata życia w pojedynkę, żeby przekonać się, jak trudno czasem jest spotkać człowieka, z których chciałoby się dzielić życie i który jednocześnie chciałby dzielić swoje z nami. Wystarczy być w kilku nieudanych związkach, żeby potem 100 razy zastanowić się nad tym, czy kolejny człowiek, z którym się wiążemy, będzie dobrym partnerem, z którym wspólnie możemy dzielić obowiązki rodzicielskie, dbać o dom i pracować, tworząc szczęśliwą rodzinę. Bo dziecko nie jest lekarstwem dla kłócącej się pary. Nie jest lekarstwem na nic. I nie powinno też być decyzją kobiety, która jest sama i chce sobie urodzić kogoś, kto będzie się nią opiekował na starość. Albo pary, która boi się, że u schyłku życia może jej być potrzebna opieka.
Dziecko może być tak samo niezaspokojonym pragnieniem jak podróże, dom, pieniądze i przygody, a tylko od nas zależy, co będziemy chcieli realizować w pierwszej kolejności. A dla niektórych pragnieniem być nie musi, bo nie każdy chce spędzać czas w pieluchach, rozmawiając o kupach, kolkach i sklepach z ubrankami, chodzić na szkolne przedstawienia i wywiadówki i powtarzać od rana do nocy rytuały, których powtarzania przez kilka-kilkanaście lat sobie nie wyobraża. Bo nie wszyscy żyją w przekonaniu, że cały ten trud wynagrodzi jeden uśmiech dziecka. Za to w 100% zgodzić mogę się z tym, że podróże, pieniądze i przygody mogą poczekać, podczas kiedy możliwość urodzenia dziecka i siły na wychowywanie go natura zaprogramowała nam do menopauzy i z każdym rokiem, niestety, będą maleć, bo takie jest jej prawo.
Ale żeby o brak chęci zostania matką obwiniać hormonalną antykoncepcję? Nie żyjemy w czasach zobrazowanych w „Seksmisji”, kiedy wszyscy mężczyźni wyginęli, a popęd seksualny zastąpiła pigułka wywołująca pęd ku karierze. „Drrrryń! Weź pigułkę!”. To my decydujemy, to świat się zmienia i w Polsce już dawno dogoniliśmy zachodnie kraje pod względem podejścia do życia i podwyższenia wieku, w którym decydujemy się zostać rodzicami, tylko te zachodnie kraje o wiele lepiej poradziły sobie, oferując prorodzinne polityki, jakich u nas, niestety, próżno szukać.
Macierzyństwo zaraz obok ojcostwa
Mężczyźni nadal są na świecie. Pracują, robią kariery, podrywają i porzucają kobiety, zdradzają żony i wiem, że teraz ja też piszę stereotypowo. Ale nikt nie porusza w kampaniach tego problemu. Nie pomagają w domu, zostawiają wszystko na głowach swoich partnerek, które, chociaż często wściekłe i zmęczone, robią dobrą minę do złej gry i pokazują, że mogą świetnie łączyć życie zawodowe z rodzinnym, stwarzając obraz idealnej, zadbanej, świetnie zorganizowanej rodzicielki. I to jest obecnie najtrudniejsza rola narzucana przez społeczeństwo, a nie rola kobiety, która, zamiast rodzić dzieci, cieszy się swoją wolnością i niezależnością oraz realizuje zawodowo. Czasem z pasją, chęcią i z własnego wyboru, a innym razem zastępczo, bo może i chciałaby prowadzić inne życie, ale nie ma z kim, więc robi na 200% to, czego możliwość realizowania podsunął jej los. Wspomniana presja świata polega zaś na tym, że jak już taka kobieta kogoś sobie znajduje, natychmiast pojawia się lawina pytań o ślub i dzieci.
Świadomie wybrałam taką, a nie inną drogę. Nie jestem odosobniona w tym, że z wielu powodów, zamiast zostać matką, wolę w życiu martwić się tylko o siebie i cenię swoją wolność i swobodę teraz, nawet kosztem tego, że w przyszłości mogę poczuć, że brakuje mi dzieci. Bo wtedy będę pamiętać o tym, że ich nie chciałam i gdybym je miała na siłę, nie byłabym szczęśliwa, a one miałyby złą matkę. Czy będę żałować? Może. Ale z pełną świadomością, że kilkanaście-kilkadziesiąt lat wcześniej przewidziałam takie prawdopodobieństwo i taka była moja decyzja. Bo matką powinno się zostać, czując na to pełną gotowość i radość z oczekiwania na dziecko, a nie strach przed tykającym, biologicznym zegarem.
Źródło zdjęcia: nieodkladajmacierzynstwa.pl
Cześć, mam na imię Dorota i tworzę przepisy kulinarne z filmami wideo. Jestem autorką książki „Superfood po polsku”, a moje ukochane miasto, w którym mieszkam, to Wrocław :). Uwielbiam gotować i karmić siebie i innych, kiedyś moim hobby było pieczenie serników, a potem „wkręciłam się” w odchudzanie… posiłków ;). Od ładnych paru lat doradzam, jak jeść smacznie i zdrowo (da się!), żeby dobrze się czuć, mieć mnóstwo uśmiechu i energii oraz miło spędzać czas, nie tylko w kuchni.| Więcej o mnie
@DD. patrzysz na to dziecko i widzisz SIEBIE ? NIE! całkowicie odrębną istotę z własnym zestawem chromosomów, DNA i czego tam jeszcze. Jako osoba posiadająca dzieci rozumiem podstawową kwestię ich posiadania ( parafrazując twoje urągliwe stwierdzenie)- atawistyczny obowiązek prokreacji i nic więcej.I Przez te 20+ lat będziesz się poświęcać i trudzić a potem wściekać i martwić o głupotę dorosłości.No cóż, czy po 25 latach hodowania osobnika nie mam prawo oczekiwać opieki na starość? Bo osobnik skorzystał ze świata otwartego i wyfrunął daleko i ułożył sobie dostatnie, egoistyczne życie? Z czego się bardzo cieszyłam, póki mi zdrowie nie nawaliło. Dlaczego to, co było normalne staje się nienormalne?
ŚWIETNY, ODWAŻNY TEKST. Napisałabym ( parafrazując) tak: Czy niezaspokojonym pragnieniem wielu współczesnych kobiet jest nie-macierzyństwo? Tak, bo jak niewiele kobiet ma odwagę się przyznać , że nie cierpi dzieci, nie ma żadnego pociągu do zajmowania się nimi i wie, że lata wyrzeczeń są na nic. I wcale nie ma ochoty. Ale cóż – w obyczajowości stawiającej prokreację na piedestale to prawie niewykonalne..
Wiem, bo wymaga ode mnie – babci 3 wnuczek – wiele odwagi stwierdzenie, że nie znoszę dzieci wogóle, nie mam najmniejszej ochoty się nimi zajmować, i mam swoje życie. Na szczęście nikt mnie nie zmusza do spędzania zasłużonej emerytury na zajmowaniu się dziećmi moich dzieci, jak moje koleżanki, które z bolącymi plecami robią za te niańki..Swoje wychowałam i to porządnie- i starczy.
I oto mamy nowy temat – NIANIA. Szanowana, poważana, niezbędna w każdym zamożnym domu przez setki lat. Kompetentna i kochana.. Umożliwiająca Pani normalne życie, prowadzenie domu, gości itd. Znam kobiety, które mają podejście i lubią dzieci. Ale lepiej byc mierną urzędniczką niż świetną nianią. I świetne menadzerki, które nie mają odwagi zatrudnić niani i odwalają tę pańszczyznę z zapaćkanym niemowlakiem,
Wkurza mnie podejście społeczeństwa, że to tylko kobieta tak bardzo pragnie dzieci nawet nie wiadomo w jaki celu tylko dlatego, że jest kobietą i to ona jest całkowicie odpowiedzialna za jego wychowanie, a gdzie w tym wszystkim rola ojca? Ja chciałam mieć dziecko, ale nie dlatego, że jestem kobietą, chcieliśmy z mężem stworzyć rodzinę, stworzyć człowieka za którego będziemy RAZEM odpowiedzialni. Niestety społeczeństwo jednak uważa że ojciec nie zajmie się wystarczająco dobrze dzieckiem, więc państwo ZMUSZA mnie do skorzystania z 14 tygodni urlopu macierzyńskiego. Chciałabym mieć wybór czy nasze dziecko w pierwszych miesiącach życia ma zostać ze mną czy z tatą, żebym ja mogła wrócić do pracy i nie być za to w opinii społeczeństwa złą matką. Szkoda tylko, że feministki mówią o tym, że kobiety zarabiają mniej, ale nie mówią o tym dlaczego, a jednym z powodów są właśnie przymusowe długoterminowe przerwy w pracy w razie ciąży. Apropo pytań o ślub dziecko itd. 3/4 znajomych miesiąc po moim porodzie pytało nas kiedy następne, fajnie by było, żeby ludzie sprawy intymne pozostawili głównym zainteresowanym, no ale cóż …
Świetnie skomentowany spot. Brawo!
Autorzy skupili się na pokazaniu kobiety, jako przegranej karierowiczki i nie ma się co dziwić, że zebrali baty za umacnianie kolejnego, negatywnego stereotypu. Zapewne nie przyszło im do głowy, że w wielu przypadkach to, albo świadomie podjęta, racjonalna decyzja, albo biologiczna niemożność, którą taki spot rozdrapuje do bolącej rany. Nie ma też słowa o roli mężczyzny w życiu kobiety, a to często właśnie on jest powodem niechęci do posiadania potomstwa. Kobiety ogarniają rachunki, dom, walczą o utrzymanie się w pracy, niejednokrotnie utrzymują swoich, niezaradnych życiowo partnerów, zostają same z całym tabunem obowiązków i zwyczajnie nie chcą rodzić dzieci w takich związkach. Nie mając poczucia bezpieczeństwa, stabilności finansowej, oparcia w partnerze, mają dokładać sobie na kark jeszcze odpowiedzialność za malutkiego człowieczka? Nie, nie robią tego i chwała im za to, że są na tyle silne, że potrafią przeciwstawić się rodzinie, oczekiwaniom społecznym, oczekiwaniom partnerów i zwyczajnie potrafią o siebie zawalczyć.
Zgadzam się w pełni z Twoją wypowiedzią na ten temat. Ja również nie zamierzam zostać matką, pomimo tego, że znalazłam mężczyznę swojego życia (jestem mężatką od roku). Obydwoje z mężem zgodnie stwierdziliśmy, że zwyczajnie nie przepadamy za dziećmi, a ponadto mamy na głowie mnóstwo obowiązków (prowadzimy wspólnie działalność) i nie dalibyśmy rady pogodzić tego z wychowywaniem dziecka. Niestety nie możemy liczyć na pomoc ze strony babć, dziadków, cioć, wujków czy też znajomych. Ponadto nie chcemy być rodzicami „na pół gwizdka”, którzy nie zajmują się swoimi dziećmi tak jak powinni, nie poświęcają im wystarczająco dużo uwagi i włączają komputer albo telewizję, żeby mieć choć trochę spokoju. Nie chcemy również mieć dziecka tylko dlatego, że w naszym kraju jest ono wyznacznikiem kobiecości i męskości i aby zadowolić rodziców i najbliższych krewnych, bo przecież taki panuje u nas w kraju schemat- najpierw ślub, a po ślubie musi być dziecko. Niestety ciągle musimy odpowiadać na wścibskie pytania rodziny i znajomych o potomstwo, co jest bardzo irytujące i jednocześnie przykre, bo czujemy się tak jakby ktoś wchodził nam do łóżka. Częstym argumentem za posiadaniem dziecka, który słyszymy jest to, że na starość „będzie nam kto miał podać szklankę wody”, ale czy o to chodzi w macierzyństwie? Jeśli tak to robimy to z czystego egoizmu- żeby miał się kto nami zająć w przyszłości. Poza tym jaka jest gwarancja, że dziecko zostanie „przy rodzicach”? W dzisiejszych czasach młodym ludziom ciężko jest się wybić i żyć godnie, więc wyjeżdżają z kraju i wcale im się nie dziwię. Myślę, że z biegiem lat emigracja będzie jeszcze większa, więc pewności co do opieki również nie ma. Zresztą nie wiadomo czy nasze potencjalne dziecko będzie żyło z nami w zgodzie i interesowało się nami na starość, bo przecież równie dobrze może być tak, że wyjedzie i nie będzie utrzymywało z nami żadnego kontaktu. Jak się wtedy będą czuli tacy rodzice, którzy zrezygnowali z własnych marzeń na rzecz dziecka, poświęcili mu część swojego życia, a ono tego nie doceniło? Czy wówczas nie będą żałować swojej decyzji?
I to znów sprowadza się do tego, że posiadanie dzieci powinno być przemyślane, a decyzja podjęta świadomie. A że ludzie uwielbiają zaglądać innym do portfela i sypialni, a potem lecą przekazywać te informacje dalej, to już temat na osobny wpis :).
czytam te wypowiedzi i dochodzę do wniosku, że osoby, które nie mają dzieci nie rozumieją pewnej podstawowej kwestii ich posiadania…. tworzy się człowiek, który jest częścią CIEBIE i osoby którą kochasz najbardziej na świecie… patrzysz na to dziecko i widzisz SIEBIE.. pojawia się miłość bezwarunkowa i pragnienie żeby ten maluch był najszczęśliwszy na świecie bo wtedy TY jesteś szczęsliwy TYSIĄC razy bardziej… prosty dowód? gdyby ludziom decydującym sie na dziecko zależałoby tylko na opiece na starość albo na spełnieniu oczekiwań rodziny (a takie właśnie dwa powody odczytuje z tych wypowiedzi), a wychowywanie dzieci wiązałoby się z samym poświęceniem i trudami… to jaki IDIOTA decydowałby się na kolejne dziecko??? a podobno w Polsce dominuje model 2+2…. 😉 pozdrawiam
Oczywiście, to, o czym piszesz, funkcjonuje w idealnym świecie, ale patrząc na co dzień, jak się zachowują rodzice niektórych dzieci, choćby ostatnio zaobserwowana przeze mnie matka, która na plaży darła się na cały regulator przez kilka minut i jeszcze moment, a chyba by temu dziecku wymierzyła publiczną chłostę za jakieś przewinienie, łatwo stwierdzić, że chyba jednak nie każdemu przyświeca taka myśl w życiu :). Tak właśnie jest, że jedni na dzieci nie decydują się, z różnych powodów, świadomie, a inni są idiotami, którzy decydują się, bo kończy im się czas, a w rzeczywistości, gdyby na dzieci trzeba było mieć pozwolenie, to w życiu by go nie dostali.