Przedostatni tydzień mojej podróży po Azji dobiegł końca. Kiedy oglądacie te zdjęcia, ja prawdopodobnie rozpakowuję swoje rzeczy w hotelu w Colombo na Sri Lance i planuję co zobaczyć w ciągu ostatnich 10 dni mojej wyprawy. Tydzień spędzony na Malediwach to duże zaskoczenie, bo nie spodziewałam się, że aż tak bardzo spodoba mi się na tym małym krańcu świata.
W komentarzach na mojej stronie na Facebooku, kilka miesięcy temu, poleciliście mi pobyt na Maafushi. To nieduża wysepka niedaleko stolicy Malediwów, Male. Wystarczy 1,5 godziny rejsu promem lub 30 minut szybkiej jazdy motorówką i docieramy na miejsce. Nie ma tu dużych, sieciowych hoteli, dyskotek i pubów. Jest cicho, spokojnie i, przede wszystkim, pięknie!
Zjadłam tu całe mnóstwo ryb. Właściciel hotelu, w którym mieszkałam, postanowił, że muszę odzyskać wszystkie utracone w ciągu ostatnich 3 miesięcy kilogramy ;).
Na Malediwach pełno jest małych, prywatnych wysepek. Na tych większych co rusz powstają nowe resorty. Te malutkie, takie jak ta, na której spędziłam jeden dzień, idealnie nadają się do romantycznego pobytu we dwoje, organizacji wieczoru kawalerskiego czy panieńskiego, a nawet… wesela :).
Na Malediwach warto nauczyć się nurkować. Niestety, dopadł mnie ból ucha tuż po zejściu 20 m pod wodę i przez kolejne dni zadowoliłam się snurkowaniem. Na szczęście mnóstwo pięknych ryb i roślinność można obserwować, nie odpływając daleko od brzegu.
Ponieważ byłam jedynym gościem hotelowym (wrzesień to jeszcze nie sezon wakacyjny na Malediwach), obsługa hotelowa dopieszczała mnie na każdym kroku. Właściciel zabrał mnie dwa razy swoją motorówką na ryby i przy okazji cyknął parę ładnych zdjęć :).
To nie ryba jest taka mała tylko ja jestem olbrzymką ;).
Obserwowanie delfinów. Kilka razy widziałam jak skaczą, obracają się w powietrzu i znów wpadają do wody. Ciężko było sfotografować, ale może jeszcze kiedyś mi się uda :).
Po tygodniu przyszedł czas wyjazdu. Bagażu pilnował mi pewien młody, przystojny mężczyzna :).
Przede mną ostatni kraj na mojej mapie podróży po Azji: Sri Lanka. 10 dni, które przeznaczę na zwiedzanie wyspy, wynajętym samochodem. 10 dni, w które najbardziej będę tęsknić za domem i jednocześnie żałować, że moja wielka przygoda dobiega końca.
W Polsce podobno nadchodzi już jesień. Robi się chłodno, pada. Ostatnie 3 miesiące spędziłam, ciesząc się piękną pogodą. Mam nadzieję, że poradzę sobie z nową-starą rzeczywistością po powrocie :).
Czekam na informacje co ciekawego u Was i ślę całusy z Cejlonu!