Witam Was serdecznie w Nowym Roku! Mam nadzieję, że doszliście już do siebie po Sylwestrze oraz najdłuższym chyba weekendzie, a właściwie kilku weekendach w ostatnich kilkudziesięciu latach ;). Pora zabrać się do pracy, zwłaszcza że za niecałe 2 tygodnie wyjeżdżam na zasłużone wakacje do Tajlandii, gdzie prawdopodobnie nie będę mieć zbyt dobrego łącza internetowego, żeby na bieżąco dla Was pisać.
Pierwszy tydzień 2014 roku upłynął mi pod znakiem imprezy sylwestrowej, którą poprzedziło ostatnie w 2013 roku wyjście wspólnie z przyjaciółkami na nasze ulubione sushi do I Love Sushi we Wrocławiu, przy ulicy Grabiszyńskiej. Można nas tam spotkać przynajmniej raz w miesiącu, a czasem nawet raz w tygodniu. To taki przyjemny rytuał spędzania wspólnie czasu, który każda z nas bardzo lubi i w ten sposób nagradzamy się za małe sukcesy w pracy lub życiu prywatnym.
Sylwestra spędziłam w gronie przyjaciół. Ubrałam się w moją sukienkę z H&M kupioną na wyprzedaży, dobrałam do niej czarne, grube rajstopy i kowbojki (u przyjaciółki w domu jest drewniana podłoga, więc odpadały szpilki), ulubioną, skórzaną ramoneskę z Zary oraz spory naszyjnik kupiony w Warszawie, tuż po moim występie w Dzień Dobry TVN.
Ponieważ między Bożym Narodzeniem i Sylwestrem sporo pracowałam i nadal mam dużo rzeczy do zrobienia na obu blogach, codziennie budzę się o 5 rano i chodzę spać około północy. Żeby podnoszenie się z łóżka i wychodzenie spod ciepłej kołdry było możliwie najłatwiejsze, w budziku w telefonie ustawiłam sobie miłe powitanie, a pierwsza myśl, która towarzyszy mi o poranku to zapach porannej kawy i smak mojej ulubionej kawy latte na mleku kokosowym lub migdałowym. Potem zjadam pyszną owsiankę i nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się, że wreszcie nie jadam na śniadania ciast! W tym tygodniu upiekłam też m. in. babeczki Red Velvet na coroczne spotkanie z koleżankami z liceum oraz muffiny w wersji razowej, kiedy późnym wieczorem, po naszej babskiej imprezie, z wizytą wpadł mój kuzyn i trzeba było szybko wymyślić jakieś „pieczywo” na śniadanie :).
W wolnych chwilach jeżdżę na łyżwach i również w tym tygodniu udało mi się wyskoczyć raz na lodowisko. To już moje trzecie wyjście w ciągu miesiąca i czuję poprawę kondycji. Jaskółki i piruety już nie sprawiają problemów, zaczynają się też pierwsze, nieśmiałe skoki :).
Nowy rok to start nowego wyglądu bloga, nad którym ostatnio pracowałam. Jeszcze parę rzeczy pozostaje do zrobienia, ale dziś żegnamy oficjalnie stary szablon, który towarzyszył nam przez ostatnie 2 lata.
Piszcie co ciekawego u Was! Miłego tygodnia!
Smaczne przepisy, piękne zdjęcia, ale nic nie dorówna Pani urodzie 🙂